"Cuda za rogiem" - słodko i gorzko na weekend majowy



Rok temu w weekend majowy byłam właśnie w pociągu relacji Gdynia-Wrocław. Podróż wystarczyła, żeby przeczytać prawie całą (ostatnie 15 stron doczytałam już w hostelu) książkę Keigo Higashino. Czemu dopiero teraz zabieram się za pisanie o niej? Zapewne to kwestia braku czasu, ale zawsze mogę się usprawiedliwić w inny sposób – np. taki, że to świetna lektura na beztroski, relaksujący weekendowy odpoczynek.

Trzej złodzieje, uciekając przed pościgiem, trafiają do opuszczonego sklepiku. Wkrótce przez otwór w rolecie wpada list. Bohaterowie szybko orientują się, że wiadomość pochodzi sprzed wielu lat. Sklep jest miejscem, w którym spotyka się przeszłość z przyszłością. Przed wielu laty okoliczni mieszkańcy i mieszkanki dzielili się na papierze swoimi problemami i powierzali je właścicielowi. Ten starał się pomagać im, udzielać rad i wsparcia. Teraz, wiele lat po śmierci Yujiego Namiyi, trzej mężczyźni z trudną przeszłością postanawiają kontynuować jego dzieło. Odpisują na ten oraz kolejne listy, nawiązują relacje z piszącymi. Równocześnie śledzimy historie sprzed lat, a wszystkie losy krzyżują się w jednym miejscu – lokalnym sierocińcu.

„Cuda za rogiem” to książka przyjemna, ciepła, a zarazem niepozbawiona nuty melancholii. Można powiedzieć, że typowo japońska. Podobnie jak „Kot, który spadł z nieba” Hiraide Takashiego czy „Kwiat wiśni i czerwona fasola” Duriana Sukegawy wywołuje ciepło w sercu, chociaż nie brak w niej kropli smutku i straty.

Jeśli szukacie lektury na weekend majowy, która was nie przytłoczy beznadzieją, ale i nie zirytuje naiwną pozytywnością – sklep Namiyi to właściwy adres.

AW  

Komentarze