"Stojąc po kostki w zapachu ryb" - antologia rozmaitości

 


„Stojąc po kostki w zapachu ryb”. Już sam tytuł bez wątpienia przyciąga uwagę. W środku jest równie oryginalnie – autorzy i autorki porwali się nie tylko na trudne hasło, ale i spróbowali sił w rozmaitych gatunkach. Mamy tu więc weird fiction, postapo, steampunk, science fiction, baśn, bizarro, a nawet – oczywiście jest akcent azjatycki – jiangshi fiction. Efekt jest co najmniej ciekawy, a niekiedy naprawdę udany.

Skupię się na kilku tekstach, które wyjątkowo zapadły mi w pamięć. Jest to na pewno otwierające antologię weird fiction „Łuski” Marcina Ścibury. Akcja rozwija się w optymalnym tempie. Zaczynamy spokojnie, wręcz nudno (już planowałam, jak będę się wyzłośliwiać w recenzji), po czym stopniowo, nie wiadomo na wet w którym momencie, wchodzimy w klimat niesamowitości, dziwności i niepokoju. Zupełnie inną atmosferę ma „Jebany chlorek magnezu” Pauliny Klimentowskiej i Radka Puchały. Opowiadanie jest dosłowne, wulgarne, brudne i obleśne, aż czuję zapach rybich wnętrzności i ich dotyk na skórze. Zapewne nie każdemu ten styl przypadnie do gustu, ale bez wątpienia zapada w pamięć. Zupełnie inny klimat, bardziej subtelny i elegancki, ma steampunkowy „Zegar wspomnień”. Podobnie „Baśń o rybich bucikach” Iwony Serej, która utrzymana jest w konwencji klasycznej baśni. Motyw może i wtórny, ale bez wątpienia udany – ten tekst mogłaby figurować w jakimkolwiek zbiorze klasycznych baśni. Opowiadanie epistolarne, czyli „Listy do rzeźbiarza” Lidii Grędy bardzo przypominało mi motywy z „Grobowej ciszy, żałobnego zgiełku” Yoko Ogawy. Bardzo ciekawi mnie, czy autorka inspirowała się tą powieścią, czy też wpadła na ten pomysł zupełnie niezależnie.

Nadszedł moment na motyw azjatycki, czyli jiangshi fiction Aleksandry Bednarskiej. Początków tego nurtu możemy upatrywać już w czasach dynastii Qing. Literatura i filmy jiangshi opowiadają zazwyczaj o zombie kontrolowanych przez taoistycznych kapłanów. Chińskie zombie trochę różnią się od europejskich, przede wszystkim sposobem poruszania się, ponieważ… przemieszczają się skokami. Opowiadanie pozostawia trochę niedosytu, na pewno zyskałoby, gdyby je rozwinąć, ale sam motyw chińskich zombie jest bez wątpienia oryginalny i ciekawy.

Zbiór można zaliczyć do naprawdę udanych. Nie ma tu opowiadań jednoznacznie słabych, raczej takie, które nie udźwignęły (przynajmniej moim zdaniem) ciężaru gatunku (i wcale nie są to wszystkie opowiadania, o których tu nie wspomniałam). Podejrzewam jednak, że dla niektórych, co zresztą jest wspomniane we wstępie, było to wyzwanie i próba zmierzenia się z gatunkiem, którego nie piszą na co dzień – a to należy jak najbardziej docenić.  

AW

 

Komentarze