Zima zaskoczyła nie tylko drogowców – to dobry moment, żeby
odwiedzać ciepłe, zielone miejsca. Takie jak Palmiarnia w Gliwicach, do której
zabrałam czytnik, a na nim antologię „Tu był las”. Azjatycki akcent oczywiście
będzie – nie tylko w formie roślin na zdjęciu!
Na początek parę słów o samym projekcie „Zapomniane Sny”.
Jest to już czwarty tom serii. Przy okazji wydania każdego z nich organizatorzy
proszą o wsparcie wybranej fundacji. Tym razem jest to Pracownia na Rzecz
Wszystkich Istot. Antologie pozostają jednak darmowe, a decyzja o wsparciu
organizacji należy do czytelników.
Zacznę od azjatyckiego akcentu. Jest to opowiadanie
Aleksandry Bednarskiej p.t. „Pan Prawie Że”. Tytuł nawiązuje do jednej z moich
ulubionych tajwańskich piosenek autorstwa popularnego rapera MC Hotdoga, pod
tym właśnie tytułem (chiń. 差不多先生,
ang. Mr. Almost, chętnym polecam przesłuchanie i lekturę tłumaczenia tekstu: (1) MC HotDog 熱狗【差不多先生】Official
Music Video - YouTube).
Opowiadania w zbiorze są krótkie, nie przekraczają tysiąca
słów, idealnie nadają się więc do lektury w czasie podróży autobusem czy w
kolejce na poczcie. Spora część autorów i autorek poszła dość oczywistym
tropem, czyli „ludzie wycięli las i natura bierze odwet”. Efekty są mniej lub
bardziej oryginalne, zresztą poziom tekstów jest bardzo zróżnicowany. Niektórzy
odeszli jednak od tego schematu, co było zazwyczaj ożywcze i nietuzinkowe. Mamy
tu więc zarówno science fiction, klasyczne fantasy, horror, jak i wiele innych
gatunków (które zapewne mają swoją specjalistyczną nazwę). Przyjemność z
lektury psują trochę błędy redakcyjne, antologii przydałaby się z pewnością
solidniejsza korekta.
Najbardziej przypadło mi do gustu opowiadanie Anety Pazdan
„Matko! On nas wszystkich pozabija!”, które klimatem przypomniało mi (chociaż
sama nie wiem, dlaczego – może to ta świadomość nadciągającej apokalipsy?)
„Hekatombę” Mai Lidii Kossakowskiej (co jest tak naprawdę jednym z dwóch – obok
„Smutka” opowiadań tej autorki, które mi się podobały – ale za to jak bardzo). Nic
dodać, nic ująć, świetny klimat niepokoju i nadciagającej apokalipsy. Podobały
mi się opowiadania Aleksandry Bednarskiej (i to nie tylko ze względu na Tajwan
i MC Hotdoga!), „Sól zrobi swoje” Natalii Klimaszewskiej, „Przetrwa tylko
metal” Michała Antosiewicza (to z kolei przypomina mi klimat Północy z cyklu
clockworkpunkowej trylogii „Mechaniczny” Iana Tregillisa), „Powrót do domu”
Adama Grotha, „Ostatnie życzenie Gozda Mitsa” Pawła Wącławskiego, „6 godzin”
Wiktora Radosława Matyszkiewicza. Doceniam również baśniowy (bardziej
Andersenowski niż „My Little Pony”) klimat „Róż i pierwiosnków” duetu Paulina
Klimentowska i Radek Puchała. Bardzo ciekawy był zamysł „Wykorzeleśnienia”
Jakuba Rewiuka, nie jestem jednak do końca pewna, czy załapałam meritum. Jest
też kilka tekstów opartych na bardzo ciekawym pomyśle, w których jednak czegoś
mi zabrakło, by w pełni poczuć jego potencjał. Są to „Turystyka emocjonalna”
Heli Motyl, „Cmentarz szaleńców” Iwony Serej, „Tatuaż” Tomasza Skowrońskiego i
„Jedynka” Szymona Szymańskiego. Trudno mi wskazać jednoznacznie, co bym tu
zmieniła – być może po prostu limit znaków nie pozwolił autorom na rozwinięcie
skrzydeł (zwłaszcza w przypadku Iwony Serej historia pozostawia niedosyt).
Jeśli szukacie przyjemnej (miejscami nieprzyjemnej, ale w
ten dobry sposób) lektury, którą można umilić jednorazowo kilka-kilkanaście
minut bez przypominania sobie całego wątku, to ta antologia powinna spełnić
wasze potrzeby. Warto też pamiętać o jej charytatywnym charakterze i wspomóc
Pracownię na Rzecz Wszystkich Istot!
AW
Komentarze
Prześlij komentarz