"Szkoła po japońsku": gotowanie żaby



“Szkoła po japońsku. Jak przetrwałam elitarną edukację mojego syna” to książka, która zaskoczyła mnie w pierwszej części, rozbudziła niezwykłą ciekawość, a potem trochę rozczarowała. Czy jesteście gotowi na jazdę kolejką górską z Kumiko Makihara?

Kumiko Makihara nie jest typową japońską matką – nie tylko wychowuje syna samotnie, ale także zaadaptowała jasnowłosego chłopca z Kazahstanu. W Japonii, kraju, w którym na rozwód i samotne macierzyństwo patrzy się wciąż z wielką podejrzliwością, Makihara od początku była na przegranej pozycji. Mimo wszystko postanowiła zapewnić synowi jak najlepsze wychowanie. Co to oznacza? Godziny spędzone na nauce odpowiedniego zakładania czapeczki, składania origami czy nakrywania do stołu. Wszystko to po to, żeby dostać się do prestiżowego przedszkola i zapewnić dziecku wspaniałą przyszłość kosztem beztroskiego dzieciństwa.

Początek książki pełen jest bardzo szczegółowych przykładów oczekiwań wobec dzieci, a przez to wobec ich matek. Przeraża uniformizacja, surowość i przytłaczająca atmosfera, w której każdy krok zrobiony przez dziecko analizowany jest pod lupą przez nauczycieli i inne matki. W labiryncie stosunków społecznych między samymi matkami można zgubić się nawet będąc wychowaną w Japonii, myślę, że żaden z nas Europejczyków nie przetrwałby nawet dnia w tym świecie.

Druga część książki pełna jest mroczniejszym elementów – pojawiają się kary cielesne, niewystarczająca reakcja matki, sugestie dotyczące surowości samej Makihary wobec syna, oraz poszukiwania odpowiedzi na to, co z tym jej synem jest tak bardzo „nie tak” zakończone diagnozą ADHD. Przyznam, że tę część czytało mi się bardzo trudno. Być może polski sposób wychowania nie jest najbardziej wzorowym na świecie, ale mimo wszystko przeraża mnie chłód i brak zaufania do własnego dziecka. Sama Makihara przyznaje, że mimo wszystko wierzy w japoński system, chociaż pod koniec jakby się z tego wycofuje.

Ta lektura była dla mnie trudna, wiele z decyzji Makihary trudno było mi zrozumieć. Ale chyba tak trochę w życiu jest, że kiedy oddajemy się jakiejś idei, to po latach trudno nam od niej odejść, nawet jeżeli po drodze poddała się całkowitemu wypaczeniu. „Szkoła po japońsku” to studium gotowania żaby, w którym żabą jest sama autorka.


MKS

Komentarze