Mignięcie innego świata



Z pewnością znacie to uczucie, kiedy w upalny dzień po kilometrach górskiej wędrówki, pedałowaniu na rowerze w pełnym słońcu, albo po prostu ciężkim dniu moczycie usta w zimnym piwie? Albo lemoniadzie, co kto lubi. Chodzi przecież o tę magiczną chwilę, kiedy wreszcie dostajesz to, co cały dzień chodziło ci po głowie. To, na co czekasz cały dzień. I taka właśnie była dla mnie książka Ilony Wiśniewskiej. Nie tylko dlatego, że – wybaczcie ten przaśny żart, ale nie mogę się powstrzymać – Grenlandia orzeźwia jak zimne piwo.

Już dawno nie czytałam czegoś tak odświeżającego. To prawda, przez ostatnie lata świat się zmniejszył, coraz trudniej trafić na książkę, która opowiadałaby o miejscu, od którego nie najgorzej zarabiającego i mocno zmotywowanego człowieka dzieli dużo więcej niż tylko parę kliknięć na stronie linii lotniczych i Bookingu, ewentualnie – w wersji hard – porządny rower z sakwami i parę znajomości na miejscu lub zawartych po drodze. Do Qaanaaq i Siorapaluk samolot dolatuje raz na tydzień, albo i nie. Ludzie niekoniecznie chcą się zaprzyjaźniać, bo i po co? O czym tu gadać? Jest ciężko, ale trzeba żyć dalej.

Mieszkańcy osad na zachodnim wybrzeżu Grenlandii nie przyjęli Wiśniewskiej z otwartymi ramionami. Oswajała ich powoli, spędzając z nimi czas, towarzysząc w codziennych zajęciach. Czas płynie wolniej, dni ciągną się i płynnie przechodzą w noce, bo przecież blisko bieguna trudno odróżnić jedno od drugiego. A właściwie to my, ludzie z cywilizacji, sprzeciwiamy się z podziałom stworzonym przez naturę. Ale czy życie poza cywilizacją jest idylliczne? Może gdzie indziej tak, ale nie w Grenlandii. Wiśniewska nie unika opisywania trudów i problemów, z jakimi borykają się lokalni mieszkańcy. Wspomina o podziałach między Inughuitami i Duńczykami, o przesiedleniach, samobójstwach. Robi to jednak w sposób subtelny i taktowny, bez poszukiwania sensacji. Z kart książki bije spokój, chłód i cisza, wszystko to, co kojarzy mi się z arktycznym krajobrazem. To niezwykłe okno na świat, którego nie znamy i który pozostaje dla większości z nas zamknięty, a być może również jedna z ostatnich kronik ginącego społeczeństwa.

 

AW

Komentarze