Bardzo dziwna antologia. Gównianego dnia, kochani!


 

Dziwnie, dziwniej, bizarro!

Oto gatunek w Polsce mało znany, ale z pewnością wart uwagi. Chociaż, jak się zaraz przekonamy, niekoniecznie dla czytelników o słabych nerwach. Czym jest bizarro? Sama nie jestem ekspertką, ale postaram się wytłumaczyć. Jeśli oglądaliście kiedyś absurdalną przeróbkę wiadomego serialu p.t. „Moda na suknię”, być może pamiętacie rozmowy o tym, że Ridge jest zlewozmywakiem, a Taylor nie powinna ładować Thorne’a węglem, bo przeszło mu już bycie parowozem, z kolei na dachu są ćmy i żądają helikoptera. Mniej więcej tak, tylko dużo, dużo dziwniej.

Antologia „Bizarretki” to zbiór krótkich opowiadań różnych autorów, o bardzo różnej tematyce i stylu. Otwiera ją rewelacyjne opowiadanie Kornela Mikołajczyka „Sióstr Towers uczuciowy akt terroru”. Co prawda nie jestem znawczynią gatunku, ale zaryzykowałabym, że to modelowy przykład – jest dziwnie, niepokojąco, a przy tym wszystko się łączy w spójną historię z wyraźnym sensem. Po lekturze całości nadal jest to mój ulubiony tekst w tym zbiorze. Z jednej strony czułam się nieco rozczarowana, że nic go nie przebiło, z drugiej jednak rozumiem ten zamysł – czytelnik będzie wytrwale czekał na podobne przeżycia, nawet jeśli coś po drodze go zniechęci. Kolejne opowiadanie, które przypadło mi do gustu to „To tylko tosty, czyż nie” Bartosza Hajnowskiego. Aż chce się powiedzieć „co za chore gówno” – tonem pełnym uznania i zachwytu, rzecz jasna. Podobny motyw wykorzystuje Krzysztof Szabla w „Mebloseksualnych” (ten tekst przywiódł mi na myśl z kolei „W objęciach fotela”, opowiadanie japońskiego autora grozy, Edogawy Ranpo). Bardzo podobały mi się również „Gastronomiczne kwoty, kundlew i zwroty” Outta Sewer (hm, czy to się powinno odmieniać? W każdym razie teraz się boję, że spotkam kundlewa, który dojedzie mnie bardziej niż Polski Ład) oraz „Przystań zgniłych marzeń” Aleksandry Knap. W przypadku tego ostatniego pozostaje pewien niedosyt (dotyczy zresztą wielu tekstów, które są jednak dość krótkie i zapewne nie do końca pozwalają autorom się wykazać). Na uwagę zasługuje również „Portret jaśnie pana” Agnieszki Fulińskiej”, który, chociaż bardziej niż bizarro przypomina gatunek dark weird, wyróżnia się ciekawymi nawiązanymi historycznymi, mrocznym klimatem i eleganckim językiem. I tak oto dochodzimy do motywu azjatyckiego – „Córki zbieracza nocnego złota” Aleksandry Bednarskiej. Osadzona w epoce Edo historia spisku w handlu odchodami nie wydaje mi się aż tak dziwna, być może dlatego, że jest… w dużej mierze oparta na faktach i legendach (wieloryby i boską żerdź z ajnuskich legend sprzedałam zresztą autorce osobiście, jestem więc do nich bardzo przywiązana). Jak widać, japońska rzeczywistość potrafi dorównać bizarro. Tutaj również zakończenie pozostawia pewien niedosyt, zwłaszcza po tak obiecująco rozpoczętym poranku w towarzystwie handlarza nocnym złotem… (A ile wy znacie błogosławieństw związanych z kupą?)

Podsumowując, niektóre z opowiadań wydają mi się słabo związane z gatunkiem. Być może bizarro pozwala autorom na wiele, ja jednak przyznam, że pozostaję fanką mentruującego automatu do kawy, zamiany głowy na toster i kundlewa. Mam nadzieję, że autorzy i autorki nie ustaną w wysiłkach popularyzowania tego gatunku w Polsce.  

Niech was pobłogosławi bóg deski klozetowej!


AW

Komentarze