Czy Holendrzy są niemili? - "Kwarantanna" Wytske Versteeg

 


Nasza kwarantanna chwilowo się skończyła. Chwilowo, bo kto wie, co przyniosą kolejne miesiące, ale w chwili rozluźnienia łatwiej jednak sięgnąć po lekturę, która bynajmniej nie podniesie nas na duchu. I to nie tylko ze względu na temat pandemii. Powieść holenderskiej autorki Wytske Versteeg przeczytałam w maju, ale dopiero teraz czuję się na siłach coś o niej napisać. Widać musiała przebyć dwuipółmiesięczną kwarantannę w moim umyśle...

Skoro mamy już za sobą żenujący żart prowadzącej - do rzeczy. Tomas jest zamożnym i uznanym chirurgiem plastycznym. Właściwie to jest nim wciąż tylko w swojej pamięci, bo jego specyficznie poukładany świat już dawno runął, a on sam ukrywa się w wymarłym mieście, tylko od czasu do czasu natykając się na innych ludzi. Jedyne, co mu w tej marnej egzystencji zostało, to wspomnienia. O fascynacji młodszą kobietą, o żonie, której nienawidził i rodzicach, których nie kochał, o wszystkich postaciach w swoim życiu, do których Tomas czuł jedynie pogardę i niechęć.

Powieść Wytske Versteeg chwilami przypominała mi przeczytaną w okresie nastoletnim „Plagę” Jane Ure – powieść o trójce nastolatków próbującej przetrwać w pogrążonym w chaosie choroby Londynie. Autorka „Kwarantanny” skupia się jednak mniej na interakcjach bohatera ze światem (w końcu ten nigdy go za bardzo nie interesował), a bardziej jego podróży wewnętrznej. Szybko przywiodła mi też na myśl innego holenderskiego pisarza – Hermana Kocha, autora wydanej w Polsce „Kolacji” i „Domu z basenem”. Bohaterowie Kocha są bardzo podobni do Tomasa Versteeg: odpychający, mizantropiczni, okrutni nie przez nienawiść do świata, ale kompletną obojętność. Czy to specyficzna holenderska maniera? Czyżby to z pozoru idealne społeczeństwo lubowało się w analizowaniu głęboko ukrytych najgorszych ludzkich instynktów? Mam zdecydowanie za mało wiedzy, by się wypowiadać, ale to podobieństwo bez wątpienia jest ciekawe. Z tej trójki – kochowskiego Paula i Marca oraz Tomasa – to ten ostatni jest jednak najbardziej odpychający.

Niestety, lekturę bardzo utrudnia tłumaczenie. Chwilami miałam wrażenie, że tekst został po prostu przepuszczony przez translator (i to angielski, chyba że niderlandzki zawiera podobne zwroty – chodzi tu przede wszystkim o kalki językowe) i jedynie pobieżnie sprawdzony. Jest to bardzo dziwna sytuacja, tłumaczka ma bowiem na koncie imponującą liczbę przełożonych pozycji, wśród których znajduje się m.in. wspomniany wyżej Herman Koch. Trudno jednak nie zwrócić uwagi na takie cytaty:

„Patetyczne: Mężczyzna w moim wieku śliniący się na myśl o nawet nie dwudziestolatce” (skonsultowałam z niderlandzkojęzyczną znajomą, by wykluczyć możliwość, że w oryginale możliwa była zamierzona gra słów)

„Jej ciało stanowiło istny krajobraz.”

„Wbrew samozdiagnozowanej dwubiegunowości Maria nie przypominała innych moich pacjentek, które niemal bez wyjątku popadały z jednego kryzysu w drugi; ona w ogóle mnie nie potrzebowała.”

 Być może wyrwane z kontekstu zdanie nie wygląda tak dziwnie, jednak w tekście cały ten fragment jest mało zrozumiałe – i po prostu dziwne.

„Kwarantanna” nie jest moją ulubioną pozycją z Serii z Żurawiem (obecnie Bo.wiem), ale ponura i deszczowa ostatnimi czasy pogoda zapewnia dziś odpowiedni nastrój na tę lekturę.


AW

Komentarze