Czerwone fragmenty pamięci

 

Polscy czytelnicy poznali już Maggie Nelson jako autorkę „Argonautów”. Teraz możemy zapoznać się z kolejną pozycją w jej dorobku – ” „Czerwonymi Fragmentami”, powstałymi prawie 10 lat wcześniej niż „Argonauci”.

Osią eseju Nelson jest proces w sprawie morderstwa jej ciotki, Jane. Po prawie 40 latach od zamknięcia śledztwa z powodu braku dowodów pojawiają się nowe fakty, które doprowadzą do oskarżenia potencjalnego zabójcy. W tym samym czasie autorka kończy pracę nad tomikiem poezji zatytułowanym imieniem zmarłej Jane, w którym próbuje poradzić sobie z rodzinną traumą. Kolejne miesiące spędza więc wraz ze zdziesiątkowaną przez niespodziewaną śmierć rodziną – matką, siostrą, dziadkiem – którą na czas procesu ponownie łączy więź pamięci o tragedii. Chociaż Nelson nie poznała nawet swojej ciotki, na długi czas staje się ona najważniejszą osobą w życiu autorki. Ogląda fotografie żywej i martwej Jane, myśli o jej ostatnich chwilach. Nieżyjąca od lat kobieta budzi co raz to inne duchy.

Proces staje się dla Nelson pretekstem do rozważań nie tylko na temat śmierci Jane, zasadności rozwiązywania tej sprawy po latach, sprawiedliwości, ale też relacji w jej rodzinie i wspomnień związanych ze śmiercią ojca. Zwłaszcza te ostatnie, a szczególnie sceny, w których autorka jako dziecko chodzi po domu i sprawdza, czy nie ma w nim trupów, były dla mnie poruszające. Z kolei czytając o problemach siostry Nelson czułam pewien dyskomfort. Nie do końca rozumiem, czemu ma służyć to obnażenie rodzinnych problemów – dowieść jak bardzo Nelsonowie zostali naznaczeni przez morderstwo Jane? Czy to po prostu kontynuacja rodzinnej wiwisekcji?

Najbardziej utkwiła mi w pamięci scena, gdy po ogłoszeniu wyroku obrońca zaznacza w swojej mowie, że jedyne, co osiągnął ten proces po latach to zniszczenie życia dwóm rodzinom. Mam pewien niedosyt refleksji na ten temat, który wydaje mi się dla tego wątku kluczowy. Czy otwieranie starych ran Mixerów, rodziny Jane, w czymkolwiek im pomoże? Czy uśmierzy ból po stracie, czy może wręcz przeciwnie – przypomni o czymś, o czym chcieli zapomnieć? Wymierzy długo oczekiwaną sprawiedliwość – lecz może była ona wyczekiewana tak długo, że nikt już jej nie potrzebuje? Czytając o sprawach rozwiązanych po latach zazwyczaj cieszymy się, że w końcu znalazły swój finał. Tu jednak jest niemal odwrotnie.


AW

Komentarze