Co mają wspólnego
kobiety i przestępcy? Wbrew pozorom nie jest to pytanie o obecny klimat
polityczny w Polsce. Po rewelacyjnej książce „Jak przetrwać w przestępczym
Krakowie” Karol Ossowski powraca z kolejną, tym razem poświęconą kobietom. Zarówno
bohaterowie tej pierwszej – złodzieje, kaci, fałszerze, rozbójnicy – jak i
kobiety reprezentują tą stronę historii, która długo pozostawała dla nas
nieznana. Niższe warstwy społeczne, ubodzy i wyjęci spod prawa zawsze
pozostawali na marginesie dziejów, zarówno w dawnych kronikach, jak i współczesnych
podręcznikach szkolnych. Podobnie kobiety, z nielicznymi wyjątkami. „Kobiety w
dawnej Polsce” to książka, która odsłania nam kolejne białe karty historii –
życie zwykłych kobiet, nie następczyń tronów ani arystokratek.
Autor prowadzi
nas przez cały cykl życia, od narodzin do starości i śmierci. Jako że mam
zwyczaj czepiać się szczegółów, zrobię to od razu: pierwsza, dość część
poświęcona dzieciństwu wydaje mi się trochę zbyt obszerna i dotyczy bardziej
ogólnie pojętego dzieciństwa niż samych dziewczynek. Chociaż była niewątpliwie
interesująca (zwłaszcza fragmenty dotyczące zwyczajów okołoporodowych utkwiły
mi w pamięci, a mikstura z burdu i kurzu będzie mnie prześladować...), to chyba
najmniej przypadła mi do gustu, ale być może jest to po prostu kwestia
preferencji. To kompendium wiedzy o dzieciach w dawnej Polsce, od ciąży i narodzin,
poprzez wychowanie, zabawy, edukację, kary, aż po wejście w wiek młodzieńczy. Później
przechodzimy do dorosłości – spraw zwiazanych z małżeństwem, pracy zawodowej,
życia codzinnego, zakonnego, ubiorów, żywienia, zdrowia, wreszcie do starości.
Książka przede wszystklm
łamie wiele stereotypów, które utrwalamy ucząc się historii w szkole. Okazuje
się bowiem, że kobiety spoza wyższych sfer nie dzieliły swojego życia tylko
pomiędzy kuchnię, oporządzanie izby i wychowywanie dzieci. Wiele z nich
prowadziło warsztaty rzemieślnicze, należało do cechów, prowadziło praktyki
lekarskie (bardziej i mniej legalne) handlowało, ale i kradło. Oraz zajmowało
się „nocnym złotem”, czyli wywozem nieczystości. Jak się okazuje, jeden z
najczęstszych argumentów przeciw równouprawieniu został obalony już kilkaset
lat temu. Nie brakowało postaci oryginalnych i rzadkich, jak rozbójniczka Katarzyna
Wlekyne czy autorka słynnych penisowych drzew, Jeanne Montbaston. Nadal jednak
najwięcej dowiadujemy się o kobietach zwyczajnych, które nigdy nei zagościły w podręcznikach.
To, co
najbardziej podobało mi się w poprzedniej książce autora, można znaleźć i w „Kobietach”:
historię blisko ludzi. Mamy tu liczne opowieści ze starych dokumentów (zwłaszcza
sądowych – mi najbardziej przypadła do gustu tak, gdzie zastanawiano się, czy
jeśli dzieci bawią się w króla i jego przeciwników i król zostanie zabity, to
czy jest to zniewaga władcy), w których przytoczone są wypowiedzi konkretnych
osób, dzięki czemu możemy też śledzić ewolucję języka. Nie brakuje też cytatów
z dawnych poradników – teraz niekiedy szokujących.
Ta książka to
kolejna cegiełka w budowaniu bardziej prawdziwej historii – tej z perspektywy
piekarzowej Cymermanowej i karczmarki Reginy Rozdziałówny, a nie kolejnego
króla czy generała.
AW
Komentarze
Prześlij komentarz