Dlaczego nie lubię wyzwań książkowych i w tym roku mam postanowienie czytać mniej



Mój „wynik” na rok 2020 jest odrobinę wyższy niż w poprzednim roku. O całą jedną książkę. 2019, ostatni rok normalności, ukończyłam z równą setką książek na koncie. W międzyczasie, bo przecież życie toczyło się normalnie, udało mi się być na czterech wspaniałych wyjazdach zagranicznych i kilkunastu krótszych, weekendowych – zgrupowaniach kendo, wyjazdach rowerowych, górskich. Ha! Czyli w sumie mój aktualny wynik jest słaby, poza letnim rozluźnieniem (a jestem w uprzywilejowanym gronie osób, którym udało się zaliczyć kilka wakacyjnych wyjazdów) na czytanie książek było przecież nieporównywalnie więcej czasu. Zamknięte knajpy, zero spotkań ze znajomymi, wiosenny lockdown, odwołane koncerty. No i bardzo dobrze. 

W 2020 nadrobiłam kilka sezonów „South Parku”, przeszłam po latach „South Park: The Fractured But Whole”„Wiedźmina 2”, „Wiedźmina 3” i „Syberię 2”. Napisałam kilka artykułów, zaczęłam tłumaczyć. Jednym słowem, zrobiłam mnóstwo rzeczy, których nie można odhaczyć ani na Goodreads, ani Endomondo, dwóch aplikacjach, które przez ostatnie lata podsumowują moje życie. Przez ostatnie lata, będą aktywna recenzentką na portalu książkowym, czytałam na czas. Pojawiło się coś nowego, czemu by nie spróbować? To oczywiście bardzo fajne doświadczenie – dzięki niemu przeczytałam sporo książek, których normalnie bym nie kupiła lub nie wiedziałabym o ich istnieniu, książek spoza mojej bańki. I bardzo się z tego cieszę. Ale to jest zajęcie dla ludzi, którzy potrafią wybierać i priorytetyzować. Ja przecież nie zabiorę się za 900 stron „Ludowej historii Stanów Zjednoczonych” Howarda Zinna, jeśli mam 2 tygodnie na przeczytanie trzech książek do recenzji, a zaraz zamówię sobie kolejne trzy. Jest już późno i jestem zmęczona, ale przecież jak przeczytam jeszcze 30 stron, to wpiszę sobie datę skończenia książki na dziś! 

 Moja mama, która jest osobą czytającą statystycznie dość dużo (około 50 książek rocznie) powiedziała kiedyś: „Przeczytałam tego Nikosa Dimou, bo to krótkie, a musiałam nadrobić wyzwanie”. Co prawda do tego momentu nie dotarłam, ale na pewno odkładałam (i wciąż odkładam) to, co wymaga czasu, zastanowienia, wysiłku. Obszerne naukowe opracowania, książki po francusku, chińsku i japońsku. Trochę żal, że już zapomniałam tych języków, no ale przecież w tym czasie przeczytam trzy inne książki. Nadrobię WSZYSTKO, a potem zajmę się tym, co naprawdę chcę robić. 

 Mam nadzieję, że to tylko moje późne odkrycie, które każdy przeżył już lata temu i każdy, kto czytając myśli „Ale bym pograł/a w grę”, natychmiast zamyka książkę i idzie pograć.

AW

Komentarze