"Stacja Tokio Ueno". O niewidzialnych żywych



Dzisiaj obchodziliśmy Dzień Zaduszny – dzień, w którym wspominamy i modlimy się za dusze zmarłych. W wielu religiach i wierzeniach pojawia się ten zwyczaj, zwyczaj wspomagania zmarłych za pomocą modlitwy i pamięci. Co się dzieje z tymi, o których nikt nie pamięta? Którzy zmarli w samotności, nędzy i upokorzeniu? Takiej duszy głos oddaje Yu Miri.

 Po raz kolejny przekonałam się, że nie powinno się czytać opisów na okładce przed sięgnięciem po książkę, teraz nie jestem bowiem w stanie powiedzieć, w którym momencie lektury dowiadujemy się, że nasz przewodnik, główny bohater, jest tak naprawdę duchem. W jego opowieści mieszają się wspomnienia z przeszłości, obrazy z życia bezdomnego i obserwacje, których dokonuje odwiedzając miejsca, w których bywał za życia. Kazu to typowa i dla naszej kultury udręczona dusza nieszczęśliwego człowieka, który i po śmierci nie może zaznać spokoju. Nie zamienia się jednak w yurei, często mściwego ducha z folkloru japońskiego, którego na ziemi trzymają silne emocje – żal, nienawiść, uraza. Duch Kazu „żyje” tak, jak żył za życia – niezauważony, bez celu, nieszczęśliwy, ale nie w dramatyczny i spektakularny sposób. Nieszczęśliwy w sposób codzienny, zwykły i mało widowiskowy. Mija różne osoby, słucha ich rozmów, a my wraz z nim, bo tylko to mu pozostało – słuchanie. Swoją historię może opowiedzieć tylko nam. 

 Narracja prowadzona przez ducha i przeplatanie się scen z życia i życia po życiu to z pewnością celowy zabieg autorki. Yu Miri pokazuje nam, że tak naprawdę nic się nie zmieniło. Tacy ludzie jak Kazu – bezdomni, wykluczeni – są niewidzialni na co dzień, nie tylko po śmierci. Mało kto interesuje się historią ich życia i powodami, dla których skończyli na ulicy. Mogą być jedynie przeszkodą – tak jak bezdomni z parku Ueno dla władz miasta, które urządzały „polowania”, aby oczyścić okolicę z niewygodnego widoku szałasów z folii i kartonu. 

 „Stacja Tokio Ueno” ma dwie warstwy: to refleksja nad niewidzialnością, nad niewidzialnym dla „zwykłych obywateli” życiem wykluczonych, którzy przecież też kiedyś byli „zwykli” oraz ciemnymi stronami japońskiego społeczeństwa. O Japonii rzadko mówi się negatywnie – a jeśli już, to w kontekście przeszłości, np. zbrodni wojennych. To kraj, który uchodzi za egzotyczną ciekawostkę albo społeczeństwo przyszłości. Rzadko kiedy słyszymy o tych problemach, które reprezentuje bohater Yu Miri: o napływowych robotnikach z prowincji, którzy całe życie spędzali z dala od rodziny, utrzymując się z nisko płatnych prac, o bezdomności, o przemocy, o zamiataniu niewygodnych problemów pod czysty dywan w piękne wzory.

AW

Komentarze