Każdy ma swoje Niebo - wywiad z Marcinem Teodorczykiem



Wydane w zeszłym roku przez Krytykę Polityczną "Niebo 1989" Marcina Teodorczyka to nie tylko nostalgiczna podróż w krainę dzieciństwa końcówki lat osiemdziesiątych, dyskretna analiza społeczno-ekonomicznych przemian w kraju, ale i wędrówka do Ziemi Lubuskiej. W 2020 roku Marcin Teodorczyk został rocznym stypendystą Ministerstwa Kultury. Przygotowuje powieść historyczną z elementami mistycznymi, której akcja dzieje się w dziewiętnastowiecznej Warszawie.


- Marcinie, czym jest Niebo?

- Ładny tytuł, prawda? A tak poważnie - to nazwa miejscowości, w której rozgrywa się akcja powieści „Niebo 1989”. Jest to wioska robotniczo-rolnicza położona na Ziemi Lubuskiej. Chciałem, by nazwa jej była dość pojemna dla czytelników i zarazem osobista dla mnie. Niebo jest inspirowane miejscowością, z której pochodzę. Dla mnie to odniesienie do sielskiego dzieciństwa, w roku 1989 miałem 9 lat, a okres PRL wspominam bardzo dobrze. Każdy ma swoje własne Niebo, do którego wraca pamięcią. Po drugie - nazwa ta miała być wieloznaczna i przewrotna. W Niebie dzieją się czasem piekielne rzeczy, bohaterowie wcale nie są święci ani szczęśliwi. Jest jeszcze jedna rzecz, która wydaje mi się ważna w odniesieniu do nazwy i przełomu ustrojowego 1989 roku - czy Niebo stanie się Piekłem, gdy zawładnie nim kapitalizm i obietnica mitycznej Ameryki?


- No właśnie, jak wiele jest w Niebie Ciebie i Twojej krainy dzieciństwa?

- Z dzieciństwa wziąłem całą swoją pamięć. To, jak wyglądały domy w 89 roku, jak ubierali się ludzie, co oglądali w telewizji – tutaj ważne były wybory 4 czerwca, przełomowe dla Polski. Byłem dzieckiem, ale doskonale zapamiętałem czas przełomu, może nie wszystkie szczegóły, ale atmosferę i nowości prosto z Ameryki, które mnie kształtowały: pirackie filmy, teledyski, muzykę, ale też – co jest ważne dla mojego pokolenia dorastającego w latach 90. – filmy porno na kasetech wideo chowanych w barku rodziców. Dla części odbiorców książka ta będzie miała wartość sentymentalną. Moim celem było to, by język powieści odwzorowywał język, jaki zapamiętałem, a tym samym, by bohaterowie byli bliżej czytelnika. Jest on bardzo specyficzny, ale wynika z kompetencji kulturowych bohaterów. To było ważne też z innego powodu, by podkreślić dystans czasowy i przestrzenny od naszej rzeczywistości. Chciałem, aby czytelnik zderzył się też z moją wyobraźnią, zaskoczył, wniknął w relacje z bohaterami i kibicował im. Mogę powiedzieć, że nie będzie to nudna książka, mam nadzieję, że momentami nawet będzie zabawnie. Ale na tym kończy się podobieństwo do mojego życia, można to traktować wyłącznie jako inspirację. Pamiętam pola i lasy, piękne jeziora w miejscowości obok, których na Ziemi Lubuskiej jest dużo, choć mieszkałem w przemysłowej części wioski, gdzie była kopalnia. Ojciec był górnikiem, mama pracowała w tartaku w Łagowie - była to typowa dla PRL-u klasa robotnicza, nie chłopska. Mieszkaliśmy w bloku kopalnianym, a moi bohaterowie żyją w domu, który jest lepianką bez toalety i wygód. Żyją inaczej niż moi rodzice, ale zdarzały się także domy z wychodkami, choć zachód Polski, poniemiecki przecież, był cywilizacyjnie bardziej do przodu niż inne rejony kraju.


- Który z bohaterów książki jest ci najbliższy?

- Wszyscy bohaterowie są dla mnie ważni, bo właśnie bohaterowie są osią tej książki – rozdziały nazwane są ich imionami. Mamy w „Niebie” siedmioro bohaterów, każdy z nich pod wpływem zmian ustrojowych zmienia też siebie, w każdym zawarłem część siebie, swoich pragnień, projekcji, lęków. Lubię bardzo męskich bohaterów – braci, którzy szukają swojego celu, a przy tym muszą, każdy w inny sposób, mierzyć się ze swoją męskością, marzeniami, obsesjami. Lubię Romka, który zafiksował się po obejrzeniu pierwszych filmów pornograficznych na czarnoskórych kobietach – dla niego to stało się życiowym celem i sposobem otwarcia na świat. Oczywiście ta postać jest dość przerysowana w swojej męskości, ale dla Romka nowatorski seks z filmów pornograficznych amerykańskich i niemieckich stał się sposobem na własną drogę do kapitalizmu i wolności. Uwielbiam też postaci kobiece – z charakterem i wolą walki, które dzięki nowym czasom mogą się maksymalnie wyemancypować – na przykład poprzez prowadzenie biznesów jak Kaśka, czy życie na swój własny sposób jak Jadźka. Nagle ujawniają się w nich ogromne ambicje i wiara, że tu i teraz mogą przenosić góry. Jest też postać tragiczna ojca bohaterów, dla którego w nowym świecie nie ma miejsca. Poza tym – tutaj zdradzę, choć może nie powinienem – są też w konstrukcjach bohaterów odniesienia do postaci z największych powieści chłopskich wszech czasów, czyli do „Chłopów” Reymonta, „Kamień na kamieniu” Myśliwskiego, „Konopielki” Redlińskiego – jeśli ktoś zna te książki, może mieć świetną zabawę podczas lektury. Ale niech to pozostanie w sferze indywidualnego odbioru lektury. To mój osobisty hołd dla tych genialnych pisarzy.


- W książce rzeczywiście pojawiają się liczne nawiązania literackie. Skąd się to u Ciebie bierze?


- Teraz siłą rzeczy jestem „wielkomiejski” do bólu – mieszkałem i pracowałem przy słynnym placu Zbawiciela w Warszawie osiem lat, miałem dwa kroki do mekki hipsterstwa, czyli Planu B i na wyciągnięcie ręki słynną bułkę tartą z Charlotte (teraz to nie budzi takich emocji), choć nie pijam latte na sojowym mleku, wcale mnie ono nie dziwi, bo to jest bliska mi rzeczywistość, obserwuję ją codziennie. Ale na hipsterstwo i tak jestem już za stary. Bardzo chciałem napisać książkę przeciwko sobie, przeżyć na nowo siebie, dzieciństwo, rozliczyć się z przeszłością, pochodzeniem robotniczym i wiejskim. Każdy ma swoją własną historię, która się za nim ciągnie. Stąd pomysł na powieść wiejską – może już nie chłopską, bo w 1989 roku typowego chłopstwa na Zachodzie nie było, ale nadal klasową i odrębną. A wspomnianych autorów uwielbiam i do tego skończyłem filologię polską, więc na literaturze polskiej znam się dobrze. W „Niebie 1989” jest dużo ironii, humoru sytuacyjnego, scen pisanych grubą kreską. Konstruowanie typowej wiejskości i figur wieśniaków z Nieba sprawiało mi dużą radość, a równocześnie miałem w głowie swoje sprawy do załatwienia.


- Trzydzieści lat później, gdzie jest dla ciebie Niebo 2019/2020?

- Dla mnie Niebo 2019 to był czas debiutu literackiego. Jest to ważny moment w życiu każdego autora. Ale czy zmieni to moje życie, jak zmieniło się życie bohaterów „Nieba 1989”? Nie sądzę, choć jeśli ma się coś zmienić na lepsze – to czemu nie.




MKS

Komentarze