Z wakacyjnego pamiętnika komunisty - cz.1



Zawsze jest to dla mnie zastanawiające, kiedy wielkie światowe bestsellery wydawane są w Polsce w niszowych wydawnictwach i nie widać ich na billboardach w metrze i plakatach na przystankach, obok kryminałów Mroza. Jak to możliwe, że "Szóste wymieranie" leży w dedalusie po dychu, "Druga płeć" trafia do nas po długich dekadach, a "Kapitał w XXI wieku" Thomasa Piketty'ego nie jest omawiany w specjalnym wydaniu Dzień Dobry Tvn? To, że redaktorzy największych polskich wydawnictw nie trzymają ręki na pulsie w sprawie absolutnie kluczowych książek, to tylko na korzyść Krytyki Politycznej. Nie tylko odkryli dla Polaków Slavoja Żiżka (chwała im za to!), ale teraz złapali nie tylko Thomasa Piketty'ego, ale i Davida Graebera (polecamy też recenzje jego książek na naszym blogu!). Jak to możliwe, że takie małe wydawnictwo, które co chwila prosi o pomoc finansową, ma pinionszki na prawa do tak ważnych książek - nie wiem. Ale oby zawsze je mieli.

"Kapitał w XXI wieku" to pozycja obowiązkowa w kieszeni (dużej) każdego komunisty, socjalisty albo po prostu "lewaka". Na pewno już słyszeliście, że warto przeczytać tę książkę, by zrozumieć mechanizmy wytwarzania kapitału, różnicę między majątkami a dochodami i nierównościami między tymże, rozprawić się z mitem świętego PKB, poznać historię kapitalizmu aż po dzisiejsze, neoliberalne status quo i upewnić sie w tym, że socjalizm to jedyna odpowiedź na całe kapitalistyczne zło. To wiemy.

Pozwólcie, że rozwiję wasze wątpliwości - tak, książka jest bardzo długa, a według statystyk Amazona większość porzuca ją około dwudziestej strony (winię za to przydługi wstęp - do brzegu, do brzegu!). Tak, czasami chciałoby się, żeby autor szybciej przeszedł do sedna i tworzył nieco krótsze zdania (jakże odmienna jest francuska tradycja literatury naukowej od anglosaskiej!), ale o dziwo - nie jest to pozycja, którą zrozumieją wyłącznie ekonomiści. Piketty pochyla się nad "prostym człowiekiem", tłumaczy wszystkie trudniejsze pojęcia i jeżeli trzeba, przekazuje to samo po kilka razy. To dlatego ta książka jest taka długa - dlatego, że Piketty poświęcił czas dla nas, prostych ludzi, tak żeby wszystko nam wytłumaczyć! Doceńmy to. No, może omińmy wprowadzenie.

Drugi zarzut: ta książka przekonuje przekonanych. Tak, być może w Polsce może być tak odbierana. Wydawnictwo Krytyki Politycznej kojarzy się jednoznacznie z lewą stroną poglądów politycznych, dlaczego więc mieliby po ich książkę sięgnąć wyznawcy Miltona Friedmana i Świętej Prywatyzacji? Otóż wierzę w to, że przeczyta ją wielu polskich ekonomistów - przynajmniej tych czytających i zainteresowanych tematem, którzy nie poszli na te studia bo hajsy - chociażby dlatego, żeby dowiedzieć się, co to za głupoty ci lewacy wypisują. A że te głupoty są omawiane na najważniejszych forach całego świata i napisał je uświęcony i ważny ekonomista, to tym bardziej trzeba je przeczytać i ew. "zaorać".

Kolejny zarzut: rozwiązania, które proponuje Piketty są bardzo kosmetyczne i zachowawcze. Jasne, Piketty nie proponuje komunistycznej rewolucji, nie wzywa nas do wyjścia na barykady. Czy to jest minusem tej książki? Oczywiście. Jeżeli jest coś, co powinna posiadać absolutnie każda książka, to jest to wezwanie do wyjścia na barykady i walki z kapitalizmem. U Piketty'ego jest nieco subtelniej - powrót do progresywnego podatku dochodowego, podatek kapitałowy, walka z długiem publicznym (tutaj nieco ciekawsze pomysły miał David Graeber w "Długu"). Za mało? Pewnie, że za mało. Ale dzięki temu ta książka ma szansę zostać koniem trojańskim kapitalizmu - przymilić się wieloletnimi studiami, badaniami, statystykami, uśpić czujność ekonomisty, tak, że po jej przeczytaniu obudzi się jako socjalista.

Thomas Piketty nie jest szalonym myślicielem, snującym wizje przyszłości i tworzącym nowe idee. Thomas Piketty jest EKONOMISTĄ. I to ekonomistą cholernie dobrym - skrupulatnym, dokładnym, dociekliwym. Jego wnioskowaniu nie można zarzucić absolutnie żadnego fałszu. I to takiego ekonomistę mamy po swojej stronie. Musimy go wspierać.

"Kapitał w XXI wieku" nie bez powodu nawiązuje do tytułu dzieła Karola Marxa. Poprzednie pokolenia miały Marxa, my też zasługujemy na swoją biblię antykapitalizmu. A że taka trochę subtelniejsza, delikatniejsza, bardziej elegancka i wyrafinowana? Taki jest ten nasz XXI wiek. Kupujcie "Kapitał w XXI wieku" i wspierajcie Thomasa Piketty'ego. A jeżeli przeraża was ponad 700 stron książki - kupcie ją i tak. Pomoże wam z wyrobieniem formy na barykady. A robiąc bicka przesłuchajcie chociaż ściągawkę z TED'a: https://www.youtube.com/watch?v=JKsHhXwqDqM

MKS

Komentarze

  1. >Zawsze jest to dla mnie zastanawiające, kiedy wielkie światowe bestsellery wydawane są w Polsce w niszowych wydawnictwach<

    Być może dlatego, że te książki to lewacki szajs, którego Polacy nie chcą czytać. Od kiedy nagrody literackie stały się formą akcji afirmatywnej (np. Nebula) - jakoś książki nagradzane na zachodzie, u nas lądują na wyprzedażach w tanich księgarniach za 1/3, 1/4 ceny. Co, moim zdaniem, dobrze świadczy o Polakach. Choć może to nie tyle nasza zasługa, co szczepionki, jaką dostaliśmy w XX w. na lewackość. Zachód nie dostał, więc musi przechorować - ciekawe czy przeżyje (moim zdaniem, nie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS
      >Poprzednie pokolenia miały Marxa<

      I Hitlera - ten sam typ "myśliciela". Zbrodnie Lenina i Stalina były umocowane w "przemyśleniach" Marksa i Engelsa, z ich terrorem (Marx: "Jest tylko jedna droga, która może skrócić, uprościć i zintensyfikować przedśmiertne drgawki starego społeczeństwa i skurcze porodowe nowego - tą drogą jest rewolucyjny terror").

      Usuń

Prześlij komentarz