Niestandardowy kryminał z Fiordów Zachodnich


Nie przepadam za kryminałami, natomiast za Islandią jak najbardziej - od początku wiedziałam, że ta pozycja musi trafić w moje ręce. Zwłaszcza, że jest to powieść autorstwa rodowitego Islandczyka (a nie - wybaczcie drobną złośliwość - Remigiusza Mroza pod pseudonimem). Jako scenerię dla swojej zagadki Ingolfsson wybrał małą wysepkę położoną w oddalonych od Reykjaviku Fiordach Zachodnich - miejsce pochodzenia Flateyjarbók, XIV-wiecznego manuskryptu. 

Naprawdę nie wiem, co ma w sobie tą książka. Niespieszne tempo akcji, śmierć (przynajmniej z początku...) nie tak znów tajemnicza czy widowiskowa... A wciąga tak bardzo, że trudno ją odłożyć. 

Nie jest to typowy kryminał również ze względu na brak wyraźnego głównego bohatera, który odgrywa największą rolę w rozwiązaniu zagadki. Jak i jednej zagadki. Tajemnic jest całkiem sporo i nie wszystkie mają bezpośredni związek ze znalezionym na szkierze w pobliżu Flatey ciałem - mamy tu historię tego człowieka, a także księgi, której (nie tylko on) poświęcił swoje życie, tajemniczego wysłannika prefekta, Kjartana, skrywającą wiele sekretów lekarkę Johannę czy ekscentrycznego dziennikarza Bryngeira. Na końcu historie tych bohaterów, niczym fragmenty mozaiki, stworzą jeden wspólny obraz.

Opis na okładce sugeruje, że najważniejszą postacią jest wysłannik prefekta, Kjartan, jednak jest on jedynie, można by powiedzieć, elementem pejzażu. Człowiekiem, którego życie zostało - podobnie jak wszystkich bohaterów: od Gastona Lunda, poprzez ojca Johanny i Krakkura aż do wszystkich wyżej wymienionych - naznaczone poprzez islandzkość. Gdyby nie stare podania i sagi (z zagadką, aenigma flateyensis, i legendą o wikingach jomskich na czele), ich życie wyglądałoby zdecydowanie inaczej. 

Główną bohaterką jest bowiem wyspa Flatey i jej mała społeczność. To codzienne rytuały jej mieszkańców - tradycyjne islandzkie potrawy serwowane przez Ingibjorg, wyprawy na foki, msze w kościele - nadają tej książce niepowtarzalny klimat. Wyspa jest też przecież ojczyzną Flateyjarbók - księgi opisującej półlegendarną historię Islandii. To mikrokosmos, Islandia w miniaturze, która wypełnia i naznacza życie bohaterów nawet podczas ich 

Dodatkowo brawa należą się tlumaczowi: Jacek Godek to chyba jedyny polski tłumacz literatury islandzkiej, a przy tym człowiek o ogromnej wiedzy i talencie translatorskim: zagadka Flateyjarbók jest w dużej mierze językowa, a została w całości doskonale spolszczona.

AW


Komentarze