Making a murderer po polsku

Gdyby serial Making a Murderer powstał w Polsce, nie miałby dwóch sezonów, a zamknąłby się w paru odcinkach.

Polski system niesprawiedliwości. Książka "Będziesz siedzieć" Violetty Krasnowskiej opowiada o niewinnie skazanych, odsiadujących wieloletnie wyroki za zbrodnie, z którymi nie łączą ich żadne dowody. Z każdą stroną tej absolutnie rozwścieczającej lektury dochodziłam do wniosku, że być niewinnym i nie zostać skazanym w tym kraju graniczy z niemożliwością.

Twoje alibi potwierdza osiemnaście osób? Spisek. Zbrodnia wydarzyła się, kiedy byłeś w innym miejscu? Może przejechałeś kilometr rowerem, zabiłeś dziewczynę i wróciłeś do domu w sześć minut. Na miejscu zbrodni brak twoich śladów biologicznych? Musiały wywietrzeć. Nie ma krwi na spodniach? Może wybieliłeś je specjalnie w tych konkretnych miejscach, zostawiając brud na reszcie. Źle zapamiętałeś ułożenie ciała? Widocznie byłeś pijany. Tak, i pijany właśnie przejechałeś te dwa kilometry na rowerze w cztery minuty.

W polskim systemie niesprawiedliwości obowiązuje parę zasad, które stoją ponad prawem. Po pierwsze, policja nie ma czasu na frajerów, którzy chcą zeznawać w obecności adwokata. Domniemanie niewinności nie istnieje. Osoby upośledzone intelektualnie są najłatwiejszą zdobyczą. Winny to zawsze ktoś spoza społeczności - przecież u nas się nie zabija! Wymuszone przyznanie do winy to dowód koronny.

80%.

Tyle z osób postawionych przed aktem oskarżenia zostaje w Polsce skazanych. Dokładna odwrotność statystyk we wszystkich cywilizowanych krajach. Nawet rasistowskie USA nie może poszczycić się tak wysokim procentem skazywania swoich czarnoskórych obywateli. Oskarżony musi zostać skazany. Bo jest nacisk, bo są statystyki, bo ktoś ukarany być musi.

Dowody? Najczęściej donos. Anonimowy. Najlepiej od osoby, która sama jest powiązana ze zbrodnią i chce odwrócić od siebie uwagę - takie osoby prawnie można potem chronić. Albo prosty, telefoniczny: "Dzień dobry, ja myślę, że to Tomek zabił, anonimowo informuję, do widzenia". Resztę się podpasuje. Ważne, żeby policja po takim donosie porzuciła wszystkie poszlaki, dowody rzeczowe, biologiczne, fragmenty DNA i skupiła się na przyszpileniu oskarżonego.

Motyw? O motywie nikt nie słyszał.

"Nie każde ustalenie faktyczne musi być rezultatem wnioskowania z dowodu lub dowodów, bowiem może także wynikać z nieodpartej logiki faktów". To mówi sędzia. Prawdziwy, opłacany przez nas sędzia.

Jeden z bohaterów książki mówi:

"(...)Jestem pierwszym, który ma prawo mówić, że sędziowie są źli. Jak mój sedzia, jeden czy drugi. Ale zawsze wierzyłem w państwowość. Nie wierzyłem w ludzi, wierzyłem w instytucje. I to, co robi ta władza z sędziami, dla mnie jest straszne. Najgorsze w tym jest to, że miernoty sędziowskie dostają teraz najwyższe stanowiska. Sędzia sądu pierwszej instancji, który mnie skazał, był słaby, mierny, ale nad pierwszą były te wyższe, które dawały szanse takim jak ja, żeby ich wyroki wyprostować. To było jak tort: te świeczki, ten lukier, te najlepsze owoce na górze, a na samym dole taka spalona warstwa, którą się odcinało i na stół wjeżdżał smaczny. A problem polega na tym, że wywaliliśmy do góry nogami ten tort. Beza i ten krem górny, i ta wisienka znalazły się na dole, a na górze jest to czarne, spalone. I teraz jest większe zagrożenie, że jeśli ktoś coś spierdoli, przepraszam za wyraz, na dole, to na górze już nie będzie dla niego ratunku."

Czyli - jest źle, będzie tylko gorzej. Omijajcie małe miasteczka.

Violetcie Krasnowskiej dziękuję za tę książkę. Czy to wielkie dzieło literackie? Nie. Czy to książka ważna? Bardzo. Na wszelki wypadek kupcie dwa egzemplarze, bo jak ja, z frustracji będziecie chcieli wyrywać strony.

MKS

PS: Zuzia wyszła z więzienia o 19, kiedy zaczęło padać.

Komentarze