Ciemność nad Tokio. "Kieszonkowiec" Fuminoriego Nakamury

Tokio Fuminoriego Nakamury to nie „tętniąca życiem nowoczesna metropolia”. Ani „barwne, różnorodne miasto łączące w sobie tradycję i nowoczesność”. To miasto brudne, niebezpieczne i mroczne. Miasto, gdzie łatwo zniknąć w tłumie. Ale to nie jest dobra wiadomość: w tłumie zgubisz wszystkie bliskie ci osoby, staniesz się samotnikiem, ale ci, którzy chcą cię dopaść, i tak to zrobią.

Główny bohater tej krótkiej, ale gęstej i dusznej powieści, jest – jak tytuł wskazuje – kieszonkowcem. Jego nazwisko pojawia się raz w książce, ale myślę, że autor celowo unika podawania go. Bohater to wbrew pozorom everyman. Krąży po tokijskich ulicach, klubach, peronach metra, i wyciąga z kieszeni portfele. Krąży myślami wokół swojego mentora i przyjaciela, który zniknął po niebezpiecznej akcji, oraz kobiety, którą darzył uczuciem. Po raz kolejny na jego drodze staje ktoś, kto stanie mu się przynajmniej nieobojętny i po raz kolejny nie doprowadzi to do niczego dobrego.

Tokio Nakamury to Tokio Natsuo Kirino i Ryu Murakamiego, miasto, które nawet w dzień wydaje się być osnute czarną chmurą. Pod kolorowymi reklamami i obietnicami rozrywek nocnego życia kryją się ludzie samotni i zniszczeni oraz źli i zdeprawowani. Nakamura dodaje do tego poczucie bycia w potrzasku. Bezwzgledni królowie podziemnego Tokio pociągają za sznurki nie tylko na ulicy, ale i na szczytach władzy. Nie ma ucieczki.

Atmosfera „Kieszonkowca” przypomina mi trochę powieść z naszego polskiego podwórka - „Ślepnąc od świateł” Jakuba Żulczyka. Obaj pisarze opowiadają historię młodego człowieka, który mości się w miarę wygodnie w swoim nielegalnym procederze. Codzienna rutyna, czasem tęsknota za silniejszą więzią, ale wszystko toczy się bez problemów. I nagle okazuje się, że jednak nie, jednak to nie on jest łowcą w miejskiej dżungli. On jest tylko pionkiem, kontrolowanym przez potężniejszych od siebie. Jego życie nie ma większego znaczenia, a decyzje tak naprawdę zostały już podjęte poza nim.

Dodatkowy plus to zakończenie, chociaż niestety trudno o nim napisać, nie zdradzając za wiele. Kilka lat temu czytałam reportaż „Ludzie, którzy jedzą ciemność” poświęcony śledztwu w sprawie zaginięcia Europejki pracującej w Roppongi jako hostessa. „Kieszonkowiec” to opowieść właśnie z tego świata: o ludziach, którzy żywią się ciemnością. Zarówno tych, którzy nie mają innego wyboru, jak i tych, którzy celebrują ten posiłek i z pietyzmem wbijają widelec w każdy kęs.

AW

Komentarze