Tajwańska baśń o zagładzie: "Człowiek o fasetkowych oczach" Wu Ming-yi

Bardzo trudno dzisiaj znaleźć książkę, która przed lekturą pierwszej strony będzie dla nas zupełną tabula rasa. Zwykle zanim sięgniemy po cokolwiek - książkę, film, nowy rower - czytamy recenzje, opinie, upewniamy się, że to na pewno coś, co spełni nasze oczekiwania. Po "Człowieka o fasetkowych oczach" sięgnęłam właściwie dlatego, że jest to powieść autora tajwańskiego. Notka na okładce też niewiele mówi - a już na pewno nie wyczerpuje tego, co znajduje się wewnątrz książki. Bo to nie fabuła jest największą siłą tej powieści.



Wu Ming-yi łączy baśniowość z codziennością, sacrum z profanum, duchowość z materialnością. Jeden z głównych bohaterów, 15-letni Atre, żyje na odciętej od cywilizacji wyspie Wayo Wayo. Zgodnie z tradycją, jako drugi syn musi wyruszyć w morze. Atre nie ginie jednak w falach jak jego poprzednicy, ale trafia na dziwną wyspę. Już po jej opisie, chociaż na myśl przywodzi "Baśnie z dalekich mórz i oceanów" zebrane przez Wandę Markowską i Annę Milską, orientujemy się, gdzie chłopak się znalazł. To nie egzotyczna wyspa. To Wielka Pacyficzna Plama Śmieci, dryfujące skupisko plastiku i innych odpadów. Podczas gdy młody wayończyk próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości, na wybrzeżu Tajwanu żyje trójka nieszczęśliwych ludzi. Alice, pogrążona w żałobie po stracie zaginionych w górach męża i syna, wychowujący samotnie córkę Dahu, od którego odeszła żona i Hafay - właścicielka nadmorskiej restauracji. Do nich wkrótce dołączają kolejni: biolożka morska Sara i drążący tunele w górach Detlef. To różnorodna i na pozór nie pasująca do siebie mieszanka: dwoje Aborygenów, Tajwanka, która straciła męża Duńczyka, Norweżka i Niemiec, wreszcie chłopak z na poły baśniowej wyspy. Każde z nich związane na inny sposób z morzem lub górami: Jacob, mąż Alice, był zapalonym wspinaczem, Detlef kopie w górach tunele. Sara wychowała się na morzu, teraz pragnie ocalić morskie ssaki, a dla Atrego morze jest bogiem, a wieloryby jego zmarłymi braćmi - drugimi synami. Dzięki temu cała opowieść nabiera uniwersalnego wymiaru. Mogłaby dziać się gdziekolwiek, bo wszędzie ludzie cierpią. A wszystko obserwuje tytułowy człowiek swoimi oczami, w których każdej fasetce zawiera się inna historia.


Alice kiwnęła głową, nie dlatego, że zgadzała sie z jej słowami, ale ponieważ przytaknęła swojej myśli dotyczącej życia - że nie możesz nicego zakładać. Przez większość czasu mozesz jedynie przyjmować to, co rzuci ci los, tak jak w restauracji, w której właściciel despotycznie narzuca ci wybór dań z menu.


Morze to jednak nie tylko sprzymierzeniec. Natura zaczyna upominać się o swoje. Góry zabierają bliskich Alice, fale zaś wdzierają się do jej domu. Wkrótce o brzeg uderza wir śmieci, który przynosi ze sobą Atrego. Ścieżki jego i Alice krzyżują się, ale czy zdoła to cokolwiek zmienić w ich wspólnym losie?

Autor potrafi w poetycki, subtelny sposób opowiadać o rzeczach przyziemnych, smutnych, niekiedy okrutnych i odrzucających. Subtelne są wspomnienia bohaterek z pracy w "salonie masażu", historie rozpadających się relacji międzyludzkich. Poetyckie - opisy sprzątania wyrzuconych na brzeg śmieci i maszyn drążących wnętrza gór. Gdy na jaw wychodzi prawda, której się nie spodziewaliśmy, zaczynamy się zastanawiać: co tak naprawdę jest prawdą? To, co istnieje naprawdę, czy to, w co wierzymy, skoro wyjątkowo silna wiara jest w stanie kształtować rzeczywistość?


Nie miało znaczenia, że nie rozumie, ponieważ na Wayo Wayo mówimy, że słowa można powąchać, ze można ich dotknąć, wyobrazić je sobie i podążać za nimi jak za potężną rybą


Historia przedstawiona w powieści to nie tylko opowieść o stracie, ale przede wszystkim o naturze. Być może jedno z drugim się łączy i autor próbuje dać nam znać, że czeka nas jedynie utrata wszystkiego - zarówno bliskich, jak i świata, w którym żyjemy? Natura u Wu Ming-yi jest z jednej strony potężna i magiczna, z drugiej zaś autor daje nam wyraźnie do zrozumienia: nadchodzi katastrofa. W wyniku topnienia lodowców morze niedługo zaleje ludzkie siedziby, plastik dryfujący w Wielkiej Pacyficznej Plamie śmieci udusi nie tylko morskie stworzenia, ale i ludzi, a góry nie pozostaną obojętne wobec rytych w nich tuneli.

"Człowiek o fasetkowych oczcach" na pewno nie przypadnie do gustu wszystkim, chociażby ze względu na specyficzny styl. Dla mnie jednak baśniowa opowieść snuta o problemach przyziemnych, brudnych i odrzucających ma niepowtarzalny urok. Co więcej, porusza tematy nie tylko tematy bliskie każdemu człowiekowi (strata, żałoba, samotność), ale i ważne: nieuchronna katastrofa ekologiczna Jak sam autor podkreślił w swojej opowieści: pisanie, opowiadanie historii ma wielką moc.


Komentarze